Stay with US and have FUN
Znalaz³em tego ficka na necie i bardzo mi sie spodoba³, wiêc zamieszczam!
fanfick by Neko Yoru
Mia³ takie d³ugie palce.
Seunghyun jako¶ od razu zwróci³ na nie uwagê.
Ch³opaka zauwa¿y³, gdy tylko ten wszed³ do klubu. Wyra¼nie nale¿a³ do tego rodzaju osób, które od razu rzucaj± siê w oczy.
Bia³e, opadaj±ce na oczy w³osy i radosny, na swój sposób dzieciêcy, u¶miech. Mia³ w sobie co¶ cudownie niewinnego.
Tak naprawdê, rzadko w ten sposób zwraca³ uwagê na facetów – z regu³y wybiera³ kobiety jako towarzystwo do drinka i do ³ó¿ka.
Ch³opak musia³ mieæ w sobie co¶ naprawdê fascynuj±cego. Ten dzieciak mia³.
Tañczy³ chwilê w t³umie, zupe³nie ignoruj±c otaczaj±cych go ludzi. Widaæ by³o, ¿e tañczy³ tylko dla siebie. Seunghyun nie móg³ oderwaæ od niego oczu.
Wci±¿ ¶ledzi³ go wzrokiem, gdy ch³opak podszed³ do baru i zamówi³ jakiego¶ kolorowego drinka. I te d³ugie, szczup³e palce obejmuj±ce szklankê.
Wtedy po prostu podszed³ bli¿ej i zaproponowa³ rozmowê.
Ch³opak tylko siê szerzej u¶miechn±³ i opar³ brodê na po³o¿onych na blacie d³oniach, patrz±c na niego uwa¿nie.
Godzinê pó¼niej wytoczyli siê razem z baru ¶miej±c siê, ze wszystkiego i niczego jednocze¶nie. Ch³opak siê dot±d ani razu nie odezwa³, tylko ca³y czas siê u¶miecha³. Teraz mocno obejmowa³ Seunghyuna, gdy prowadzili siê nawzajem do taksówki.
Ju¿ w samochodzie, te piêkne, d³ugie palce zaczê³y rozpinaæ jego koszulê i w¶lizgiwaæ siê pod ni±, jakby obdarzone w³asnym ¿yciem, podczas gdy ich w³a¶ciciel by³ wyra¼nie bardziej zainteresowany ustami czarnow³osego.
Seunghyun nawet siê nie zastanawia³ nad hotelem, i pojechali wprost do jego mieszkania.
Szybko zrzucone w drodze do sypialni ubrania, i delikatny, namiêtny seks, jakiego Seunghyun nie mia³ od dawna, od jeszcze dawniej z mê¿czyzn±, a chyba nigdy w tej sypialni.
Ch³opak zasn±³ szybko, a Seunghyun zaraz po nim, tul±c go do siebie delikatnie, i my¶l±c, ¿e nawet przez sen siê u¶miecha i ciesz±c siê, ¿e bia³ow³osy po wszystkim nie wsta³ i nie wyszed³, jak sam zwykle robi³.
Lecz w nocy nagle obudzi³ go p³acz.
Ch³opiec siedzia³ skulony na ³ó¿ku, obejmuj±c ramionami kolana i p³aka³. Spojrza³ na niego jak przera¿one zwierz±tko.
“Bojê siê…” wyszepta³.
Dwa ciche s³owa. Seunghyun po raz pierwszy s³ysza³, ¿e co¶ powiedzia³. Pomy¶la³, ¿e jego g³os jest przyjemny, miêkki i mocny…
Z³apa³ go za rêkê, za d³oñ o tych ¶licznych d³ugich palcach, i przygarn±³ go do siebie by mocno przytuliæ. To by³ odruch, instynktowne dzia³anie.
Zacz±³ delikatnie g³askaæ jego miêkkie, bia³e w³osy, sca³owywaæ s³one ³zy z policzków i szeptaæ ciche, koj±ce s³owa by go uspokoiæ. Nagle wyda³ mu siê taki drobny, gdy skuli³ siê w jego ramionach, rozpaczliwie siê w nie wczepiaj±c.
Wkrótce zasn±³, lecz Seunghyun jeszcze d³ugo szepta³ do niego uspokajaj±co.
Ale, gdy obudzi³ siê rano, ³ó¿ko by³o zimne, a ch³opaka nigdzie w pobli¿u.
Jednak jego ubrania le¿a³y starannie posk³adane na krze¶le, a w powietrzu unosi³ siê delikatny zapach nale¶ników i jab³ek z cynamonem.
Ch³opak wci±¿ tu by³, sta³ w kuchni, boso, w jednym ze starych podkoszulków Seunghyuna i, nuc±c pod nosem jak±¶ prost± melodyjkê, sma¿y³ nale¶niki.
Odwróci³ siê do niego, znów u¶miechniêty, tak jak ca³y wczorajszy wieczór, i Seunghyun mia³ wra¿enie, ¿e od tego u¶miechu ro¶nie mu serce, a kuchnia sta³a siê ja¶niejsza i przyjemniejsza ni¿ kiedykolwiek.
I znów ten odruch - podszed³ do niego i przytuli³ go mocno.
Ch³opak za¶mia³ siê rado¶nie.
“Uwa¿aj!” zawo³a³, nie przestaj±c siê ¶miaæ, ostro¿nie odsuwaj±c, wci±¿ trzyman± w d³oni, rozgrzan± patelniê.
“Jednak umiesz mówiæ.”
“Czasem lubiê milczeæ.”
Powiedzia³, ¿e nazywa siê Kwon Jiyong. Mia³ dwadzie¶cia lat i studiowa³ na wydziale mody. Lubi³ tañczyæ, ¶piewaæ i robiæ zakupy.
¯aden z nich nie wspomnia³ s³owem o tym, co wydarzy³o siê w nocy.
Po ¶niadaniu Jiyong chcia³ wyj¶æ, mrucz±c niewyra¼ne ‘do zobaczenia’, tonem wyra¼nie mówi±cym, ¿e wiêcej siê ju¿ nie zobacz±. Jego u¶miech przygas³, i straci³ swój radosny wyraz.
Seunghyun zatrzyma³ ch³opaka w drzwiach, zaskakuj±c tym nawet samego siebie, i poca³owa³ namiêtnie, daj±c mu do zrozumienia, ¿e WYMAGA kolejnego ‘zobaczenia’.
Ale gdy Jiyong wyszed³, u¶wiadomi³ sobie, ¿e nie ma nic - adresu, czy numeru telefonu, nawet imiê mog³o byæ fa³szywe.
Nie widzia³ go tydzieñ. A¿ znów wybra³ siê do tego klubu, a ch³opak ju¿ tam by³, znów tañcz±c tylko dla samego siebie. Seunghyun pomy¶la³, ¿e przypomina mu motyla.
Tak jak poprzednio, podszed³ do niego przy barze, i, tak jak poprzednio, ch³opak siê nie odzywa³ a tylko u¶miecha³. Móg³ jednak przysi±c, ¿e ten u¶miech rozja¶ni³ siê na jego widok.
I znów jego mieszkanie, i znów cudowny seks. I znów cichy p³acz, koj±ce s³owa i delikatne u¶ciski.
Tym razem jednak ch³opak zosta³ u niego dwa dni.
Jiyong pachnia³ dla niego jab³kami i cynamonem. Nie sztucznym zapachem olejku, jaki siê dodaje na ¶wiêta do ciasta, tylko s³odkim zapachem ¶wie¿o krojonych jab³ek i ostrym, wyrazistym aromatem, dopiero co po³amanej, kory cynamonowej.
Takie podchody trwa³y dwa miesi±ce, nim Jiyong da³ za wygran± i przesta³ siê ¿egnaæ z nim jakby mieli siê ju¿ nie zobaczyæ. Po kolejnym miesi±cu wprowadzi³ siê do niego, powiêkszaj±c s³odki zamêt, jaki zrobi³ w jego ¿yciu.
I ‘s³odki zamêt’ by³o idealnym okre¶leniem.
Gdy skaka³ po mieszkaniu z trzepaczk± do ciasta, udaj±c, ¿e to mikrofon i ¶piewa³ do niej ‘Marshmallow! Marshmallow! Czy¿by to by³ mi³o¶æ?’ z piosenki IU, ciesz±c siê przy tym jak g³upi.
Gdy nie dawa³ siê rano dobudziæ[Seunghyun do¶æ szybko dowiedzia³ siê, ¿e samodzielne, wczesne wstanie, jest dla Jiyonga wyj±tkowym zjawiskiem i uzna³by je w³a¶ciwie za niemo¿liwe gdyby nie pamiêta³ ich pierwszego poranka z nale¶nikami].
Gdy biega³ po ca³ym mieszkaniu w panice, bo znów gdzie¶ zapodzia³ projekty na zajêcia, a które w koñcu okazywa³y siê byæ albo na samym wierzchu, albo w najdziwniejszych miejscach, bo by³ na tyle nieprzytomny koñcz±c je, ¿e l±dowa³y na przyk³ad w zamra¿arce.
Najgorsze by³o, kiedy raz wsadzi³ je do zmywarki, któr± potem Seunghyun w³±czy³… Od tej pory starszy ch³opak zacz±³ pilnowaæ, co bia³ow³osy robi ze swoimi pracami.
Gdy piekli³ siê i z³o¶ci³, bo Seunghyun wrzuci³ przez przypadek jego bia³± bluzkê do prania razem z kolorami.
Po czym zawsze robi³ mu wyk³ad techniczny na temat jaki¶ tam w³a¶ciwo¶ci tkanin, który po którym¶ kolejnym razie Seunghyun zna³ ju¿ na pamiêæ, chocia¿ dalej nie rozumia³ z niego ani s³owa. Ale przez kolejne kilka prañ staranniej oddziela³ ubrania.
Gdy czasem przychodzi³ do Seunghyuna do pracy by przynie¶æ mu lunch, i ch³opak nigdy nie wiedzia³ czy w pude³ku bêd± nale¶niki, landrynki czy pianki.
Nocne za³amania by³y coraz rzadsze.
Seunghyun parokrotnie usi³owa³ delikatnie wypytaæ, czego Jiyong siê tak boi, jednak ch³opak zawsze go jako¶ zbywa³. A to znów zgubi³ projekt, a to potrzebowa³ o³ówków, bo znikn±³ mu piórnik, i trzeba by³o natychmiast jechaæ kupowaæ nowe…
To szczê¶cie trwa³o pó³ roku.
Którego¶ dnia Jiyong znikn±³. Nie by³o go, gdy Seunghyun wróci³ z pracy, mimo ¿e koñczy³ zajêcia wcze¶niej.
W pierwszej chwili nie zmartwi³ siê zbytnio. W koñcu ch³opak by³ ju¿ doros³y.
Ale by³o coraz pó¼niej i wci±¿ nie przychodzi³.
Usi³owa³ siê do niego dodzwoniæ siedem razy, zostawiaj±c mu trzy wiadomo¶ci, ale Jiyong nie odpowiada³.
Seunghyun nie spa³ ca³± noc.
Ale Jiyong wróci³ nastêpnego dnia po po³udniu. Cicho, tak jak zwykle z zajêæ, rzucaj±c blok w k±t i od razu zwin±³ siê w k³êbek przed telewizorem. Powiedzia³, ¿e by³ u siostry.
Nie k³ócili siê. Rozmawiali spokojnie, a Jiyong obieca³, ¿e nastêpnym razem zostawi wiadomo¶æ, albo, chocia¿ odbierze telefon.
Jednak w nocy znów p³aka³.
Tyle, ¿e tym razem by³o inaczej. £ka³ i rzuca³ siê w histerii, bij±c piê¶ciami ³ó¿ko, poduszkê, a w koñcu i Seunghyuna, wyj±c rozpaczliwie, ¿e on siê nie zgadza, boi siê, nie chce, ¿e tak nie powinno byæ.
A Seunghyun znosi³ to wszystko, przyjmowa³ ciosy, nawet nie staraj±c siê zas³oniæ, i tylko go tuli³ i uspokaja³ tak jak zwykle. To nawet nie bola³o, Jiyong w koñcu by³ drobny i nie mia³ tak wiele si³y…
W koñcu jednak z³apa³ jego delikatne d³onie, szepcz±c spokojnie ‘do¶æ’.
Zacz±³ je delikatnie ca³owaæ, i znów przyci±gn±³ do siebie uspokajaj±c go, tak jakby uspokaja³ dziecko. Nagle u¶wiadomi³ sobie, jak wyra¼nie czuje jego ¿ebra przez materia³ koszulki, jak bardzo ch³opak zmizernia³ w ostatnich dniach.
Zbeszta³ sam siebie w my¶lach, ¿e nie zauwa¿y³ tego wcze¶niej. Musia³ o niego lepiej zadbaæ, przecie¿ w koñcu…
Ale rano by³ taki jak zwykle. U¶miecha³ siê, cieszy³ z byle czego, z typow± dla siebie rado¶ci± dziecka.
I znów by³o jak wcze¶niej, chocia¿ nocne ataki z powrotem siê nasili³y.
Jiyong jednak wci±¿ nie chcia³ powiedzieæ, o co chodzi.
Miesi±c pó¼niej Seunghyuna obudzi³ wrzask.
Jiyong sta³ na drugim koñcu pokoju, patrz±c na niego rozszerzonymi ze strachu oczami, i oddycha³ spazmatycznie.
“Kim… ja… ty… co…” pojêkiwa³, nie bêd±c w stanie u³o¿yæ jednego zdania. Po chwili osun±³ siê po ¶cianie i zwin±³ w k³êbek, p³acz±c rozpaczliwie.
Seunghyun zaraz znalaz³ siê przy nim, i przytuli³ go mocno do siebie.
Tego dnia obaj zostali w domu, a Seunghyun nawet nie zadzwoni³ do pracy by wymówiæ siê przeziêbieniem czy czymkolwiek. Mia³ teraz wa¿niejsze rzeczy na g³owie.
Min±³ jednak prawie ca³y dzieñ, zanim Jiyong przesta³ siê sztucznie u¶miechaæ i, znów p³acz±c, podsun±³ ch³opakowi zadrukowan± kartkê.
Seunghyun przelecia³ szybko wzrokiem tekst. Z ró¿nych dziwnych, medycznych terminów uda³o mu siê zrozumieæ jedno.
Nowotwór.
Teraz zrozumia³, ¿e to ju¿ nawet nie tak, ¿e Jiyong nie chcia³ mu tego powiedzieæ. On nie potrafi³ tego wypowiedzieæ.
Prze³kn±³ nerwowo i wsta³. Obszed³ stó³, przy którym siedzieli, i bez s³owa wzi±³ ch³opaka na rêce przytulaj±c go do siebie mocno.
“Kocham ciê” powiedzia³ cicho. “Kocham.”
Niektórzy mówi±, ¿e s³owa powtarzane czêsto, trac± na warto¶ci. Ale Seunghyun postanowi³, ¿e bêdzie mu to od teraz mówi³ codziennie. Co chwilê. Kiedy tylko siê da.
Nie móg³by znie¶æ my¶li, ¿e nie zd±¿y³by mu tego powiedzieæ… albo, ¿e powiedzia³by mu to zbyt ma³o razy.
Jiyong, z trudem, ³ami±cym siê g³osem wyja¶ni³, ¿e z tym siê ju¿ nic nie da zrobiæ. ¯e to taki, co go ju¿ nie zoperuj±. ¯e on ju¿ mo¿e tylko…
Seunghyun nie p³aka³. Tylko czu³ jakby… pêka³o co¶ w ¶rodku niego. Mia³ ¶wiadomo¶æ, ¿e Jiyong wiedzia³ to wszystko ju¿ przy ich pierwszym spotkaniu.
A nastêpnego dnia Jiyong znów ¶mia³ siê jak zawsze.
Mija³y dni, a Seunghyun znienawidzi³ swoj± pracê. Nienawidzi³ tego, ¿e musia³ spêdzaæ w niej czas, który móg³by po¶wiêciæ dla Jiyonga. Nie wiedzia³ ile go im zosta³o. Rok, dwa, a mo¿e miesi±c. Mo¿e tydzieñ.
Jiyong przesta³ rozja¶niaæ w³osy i powoli by³o w nich coraz wiêcej czerni.
Ale Seunghyun zacz±³ znajdowaæ coraz wiêcej bia³o-czarnych w³osów na poduszce i w ³azience. Te cudowne, miêkkie w³osy.
Jiyong dosta³ histerii, gdy przy czesaniu zaczê³y wypadaæ ca³ymi pasmami. A Seunghyun tylko go tuli³ mocno do siebie, powtarzaj±c jak bardzo go kocha, i jaki wci±¿ jest piêkny, bez jêkniêcia przyjmuj±c s³abe ciosy, mimo ¿e klatkê piersiow± mia³ ju¿ ca³± w siniakach.
Coraz wiêcej czasu spêdzali w szpitalu – Seunghyun jecha³ z nim, gdy tylko móg³, a w koñcu tak¿e i kiedy nie móg³.
Wkrótce grzecznie go poproszono o odej¶cie z pracy. Nie przej±³ siê tym zbytnio – jemu i tak ju¿ nie zale¿a³o.
Jiyong mówi³, ¿e nie powinien rezygnowaæ z jego powodu. ¯e przeprasza go za wszystko, ¿e jest ciê¿arem, ¿e nie powinni byli tak…
Seunghyun go ucisza³ i znów powtarza³, ¿e go kocha i tak ma byæ.
W którym¶ momencie Jiyong zacz±³ mieæ halucynacje. By³y momenty, gdy nie rozpoznawa³ Seunghyuna i ucieka³ przed nim w dzikiej panice. Czasem wskakiwa³ przera¿ony na stó³, twierdz±c, ¿e wszêdzie s± jadowite wê¿e. Raz rozdrapa³ do krwi ramiona i szyjê, bo ‘mrówki mu wesz³y pod skórê’.
Nie pachnia³ ju¿ jab³kami ani cynamonem, a lekami i szpitalem.
Seunghyun kupi³ elektryczny od¶wie¿acz powietrza o ¶wi±tecznym zapachu.
Jiyong ju¿ bez przerwy nosi³ czapki. Dot±d uzbiera³ spor± kolekcjê, i teraz cieszy³ siê przed lustrem ka¿dego ranka, dobieraj±c odpowiedni± kolorystycznie i stylowo do pogody, czy dnia tygodnia.
Tej nocy Jiyong nie p³aka³.
Jego palce… Jego piêkne, smuk³e, d³ugie palce, teraz wygl±da³y dla Seunghyuna jak suche ga³±zki, mog±ce siê z³amaæ pod delikatnym naciskiem. Trzyma³ jego d³oñ ostro¿nie i tak jak zawsze szepta³ jak bardzo go kocha, ¿e jest z nim szczê¶liwy, ¿e Jiyong jest wci±¿ piêknym motylem.
U¶miecha³ siê jak zwykle.
“Kocham ciê” powiedzia³ miêkko.
Sunghyunowi ¶ni³ siê motyl, który odlecia³.
Rano Jiyong ju¿ nie oddycha³.
A Seunghyun… Tylko wci±¿ go do siebie tuli³ i p³aka³, bo to co¶ w nim ju¿ ca³kiem pêk³o.
Ostatnio edytowany przez T.O.P (2010-04-25 18:08:05)
Offline